\\\Wyścig

30 sekund od momentu zajęcia pozycji na starcie, do przekroczenia linii pomiaru zleciało szybko. Czasu starcza na wymianę uśmiechów z obsługą i… można ruszać!
To była moja pierwsza kolarska „czasówka”. Emocji sporo jak przy okazji każdego debiutu. Kto mnie zna ten wie, że cele obieram raczej rozsądnie, ale odpuszczać nie lubię. 😉 Z resztą - co tu odpuszczać, skoro start od mety dzieli 2800 m? „Ogień w korby” i jazda!

Trasa w centrum Wieliczki, której fragmenty poznałem podczas rozgrzewki, wydawała się szybka i szeroka. Tak mi się wydawało zanim zapadł zmrok.
To niesamowite jak optykę zmienia słabe oświetlenie! Już przed pierwszym zakrętem dotknąłem hamulca. Tak samo przed drugim. Potem - na szczęście - rozjarzyły się miejskie latarnie i gdy wydawało się, że tu już można przyspieszyć, wjechałem na bruk. Ktoś powie „żaden problem”, a ja mu na to „zapraszam!”. Ani wąskie szosowe opony ani ciało kolarza z wybojami się nie lubią. Kto twierdzi inaczej, ten nie jechał szosowym rowerem bo bruku.
Skończył się wertepy, a zaczął ostatni podjazd. Kojarzysz zabawy w maksymalną ilość kcal na Assault Bike’u w 60 sekund? No to tutaj jest tak samo, tylko nie wiesz kiedy nastąpi koniec. Tzn - możesz wiedzieć, jeśli masz jakiś licznik. Ja nie miałem. ;-)

Hotel, kolacja, „sen”, śniadanie i zaczynamy dzień drugi - wyścig w Niepołomickiej puszczy.

Trzydziesto kilometrowa pętla po zielnej i mokrej puszczy była wspaniała! Czytelna trasa, profesjonalne zabezpieczenie, raczej gładki asfalt i krótkie fragmenty szutrowe to wspaniałe okoliczności żeby dać z siebie wszystko.
Emocje czuć było od samego startu - ponad setka zawodników, śliska nawierzchnia...

Nie wchodząc w szczegóły - wygrałem* w przynajmniej dwóch kategoriach: 😂

  • niedocenionej przez organizatora "najdłuższy dystans przejechany bez ciśnienia w oponie",

  • i mojej własnej "nie ma takiej siły która mnie zatrzyma".

Kto lubi popatrzeć jak się inni ścigają może kojarzyć finisz Hamiltona podczas GP F1 na Silverstone w 2020. Kibice rajdowi też mogli się na podobne obrazki już napatrzeć. Ale widzieć to jedno, przeżyć - drugie. No i ja nie miałem już połowy kół, a nie tylko jednego z czterech. #zawszeskromny ;-D

Sprintu na koniec, w moim wydaniu, siłą rzeczy nie było - niestety przebita dętka skutecznie hamuje (i rower i ambicje), ale frajda z ukończenia wyścigu nawet w taki sposób zostanie ze mną na dłużej niż otarcia pachwin. 🥳

Fajnie to wszystko wyszło i bardzo polecam zwłaszcza kibicom kolarstwa profesjonalnego oraz tym którzy sądzą, że uprawiają ambitną rowerową rekreację. To co się dzieje nawet w amatorskim peletonie jest warto doświadczenia - to jak ciasno jest na starcie, to jak pracuje drużyna (nawet taka improwizowana, złożony z kilku zawodników którzy po prostu jadą w podobnym tempie), to ile jest okazji żeby komuś pomóc lub z pomocy skorzystać - magia!

Ale żeby się tym cieszyć warto mieć pewne podstawy. Taki fundament w oparciu o który „wiesz, że możesz”. Dla mnie to ogólne przygotowanie fizyczne. Taka sprawność, która pozwala bez strachu o własne zdrowie i bezpieczeństwo brać udział w wszelakich sportowych wydarzeniach.
Bardzo mnie cieszy, że świadomość wśród zawodników i ich trenerów rośnie - coraz liczniejsze grono wie, że specjalistyczne przygotowanie do danej dyscypliny musi być uzupełnione troską o wszechstronny trening całego ciała.
Z niekłamanym zadowoleniem stwierdzam też, że będąc w tym roku trzeci raz na rowerze byłem w stanie nie tylko ukończyć \\\Wyścig, ale też świetnie się przy tym bawić! A dziś wrócić do regularnego CrossFit'owego treningu. Przyznaję - sztanga wydawała się dziś nieco cięższa niż zwykle, ale jest nic w porównaniu do frajdy jakiej zaznałem podczas minionego weekendu.

Cieszę się, że takie imprezy mają miejsce i dziękuję, że mogę brać w nich udział!

Trzymam kciuki za rozwój \\\Wyścigu i dziękuję wszystkim zaangażowanym w ten start, zwłasza Lepszym Klubowiczom i markom NAAP.pl oraz wPelniku.pl

Pozdrawiam!
Michał

Previous
Previous

Suplementacja

Next
Next

Mongolia 🇲🇳